Jesień – czas zadumy

Przesilenie jesienne to czas zadumy i marzeń. Opadające liście, świat skąpany w złocie i czerwieni nastraja nas nostalgicznie na tę wyjątkową porę roku. To dobry moment na magiczne jesienne wiersze – wyjątkowe , które pomogą jeszcze bardziej nacieszyć się pełnym ciepłej atmosfery schyłkiem roku.

 

Bursztynowy ptaszek — Tadeusz Różewicz

Je­sień

pta­szek bursz­ty­no­wy

przej­rzy­sty

z ga­łąz­ki na ga­łąz­kę

nosi kro­plę zło­ta.

 

Je­sień

pta­szek ru­bi­no­wy

świe­tli­sty

z ga­łąz­ki na ga­łąz­kę

nosi kro­plę krwi.

 

Je­sień

pta­szek la­zu­ro­wy

umie­ra

z ga­łąz­ki na ga­łąz­kę

kro­pla desz­czu spa­da.

 

Wspomnienie — Julian Tuwim  

Mimozami jesień się zaczyna,

złotawa, krucha i miła,

To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,

która do mnie na ulicę wychodziła.

Od twoich listów pachniało w sieni,

gdym wracał zdyszany ze szkoły,

a po ulicach w lekkiej jesieni

fruwały za mną jasne anioły.

Mimozami zwiędłość przypomina

nieśmiertelnik żółty – październik.

To ty, to ty, moja jedyna,

przychodziłaś wieczorem do cukierni.

Z przemodlenia, z przeomdlenia senny,

w parku płakałem szeptanymi słowy.

Księżyc z chmurek prześwitywał jesienny,

od mimozy złotej majowy.

Ach czułymi, przemiłymi snami

zasypiałem z nim gasnącym o poranku,

w snach dawnymi bawiąc się wiosnami,

jak ta złota, jak ta wonna wiązanka.

 

Kapuśniaczek — Julian Tuwim 

Jak wesoły milion drobnych wilgnych muszek,

jakby z worków szarych mokry, mżący maczek,

sypie się i skacze dżdżu wodnisty puszek,

rośny pył jesienny, siwy kapuśniaczek.

Słabe to, maleńkie, ledwo samo kropi,

nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze,

ot, młodziutki deszczyk, fruwające kropki,

co by strasznie chciały być dorosłym deszczem.

Chciałyby ulewą lunąć w gromkiej burzy,

miasto siec na ukos chlustającą chłostą,

w rynnach się rozpluskać, rozlać się w kałuży,

szyby dziobać łzawą i zawiłą ospą…

Tak to sobie marzy kapanina biedna,

sił ostatkiem pusząc się w ostatnim deszczu…

Lecz cóż? Spójrz: na drucie jeździ kropla jedna,

już ją wróbel strząsnął. Już po całym deszczu.

Pani Jesień — Zofia Dąbrowska

Przeszedł sobie dawno

śliczny, złoty wrzesień…

Teraz nam październik

Dała pani jesień…

 

Słono takie śpiące,

coraz później wstaje,

Ptaszki odlatują,

hen, w dalekie kraje.

 

W cieniu, pod drzewami

cicho śpią kasztany,

każdy błyszczy pięknie,

niby malowany.

 

Lecą liście z drzewa

różnokolorowe,

te są żółto – złote,

a tamte – brązowe.

 

Jeszcze niby ciepło,

słonko świeci, grzeje…

aż tu nagle skądejś

wichrzysko zawieje.

 

Chmur wielkich deszczowych

nazbiera, napędzi…

tak się pan listopad

nauwija wszędzie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *